.................................................
Meu Poema! Estranha é a tua sorte…
Pois pensa: Rio de Janeiro
Foi a estufa de tuas flôres
E lá ( - lembra-te das orquídeas,
Flôr de Ipê, Jasmin de Cabo,
Maracujá e Flamboyant,
Árvores gigantes de seis andares,
Cobertas de flôres sangrentas? - ),
E lá, repito, tão pouco é preciso
Para que da terra, com a bênção de Deus,
Jorre tudo que podes sonhar
E mais ainda - - além dos sonhos:
Lá – que céu! Que terra…
De repente, como se fosse uma messe perfumada,
Que eu ceifasse profusamente
Em Copacabana, Ipanema,
Na Tijuca, Botafogo, Leme,
Uma florescência de palavras polonesas germinou
E foi se alastrando pelo Rio de Janeiro,
Berrante, colorida, como uma feira persa,
Como o carnaval carioca.
E – no meio dessa orgia de flôres – o jardineiro, não “um floreiro”
Não “um jardineiro brasileiro”
Mas o nosso amigo, senhor Dziewierski.
Oh! Rio das côres! Oh! “Colorio”!
Rutilante cobra de mosaico
No grande arco da Avenida!
Oh! Rio! Ilhota da Atlântida
Por milagre salva, no globo,
E agarrando-se ao céu azul
Pelos braços das palmeiras, por cabos de cipó,
Por dentes de morros e rochedos abruptos!
Rio, dos beija-flores vibrantes
Atrás das janelas, num dia de Natal, como uma nuvem de asas!
Oh! Rio das noites estagnadas,
Das madrugadas de cobre fulgurante
Douradas ao alvôr do sol!
Quem te inventou? Quem te gerou em delírio?
Talvez o oceano, com a encantação de suas vagas
Tenha feito pasmar as praias crédulas
Com a tua miragem, modelando na argila da terra
A maravilha que és! …
Outros pretendem – e acreditarei –
Que o Criador, vagando,
Em passo ébrio, dançando te criou
Atirando pelo caminho palmeiras, rochedos,
Negros, calôr e flôres…
Bemdita farra!
Agradeço! – “muito obrigado”
Pelo Rio – e pelos versos do exílio.
**
KWIATY POLSKIE
Wierszu mój, dziwne twoje dzieje.
Bo pomyśl: Rio de Janeiro
Byto tych kwiatów oranżerią,
A tam (— pamiętasz orchideje,
Flor de Ipe, Jaśmin de Cabo,
Maracuja i Flamboyanty,
Sześciopiętrowe drzew giganty,
Kwiatami osypane krwawo? — ),
A tam, powiadam, mato trzeba,
By z ziemi, jeśli łaska nieba,
Trysnęło co ci się zamarzy
I jeszcze więcej, nad marzenia —
Takie tam niebo, taka ziemia.
I nagle — jakbym wonne żniwo
Garściami z m iodnej łąki zgarniał —
Z Copacabany, z Ipanemy.,
Z Tijuca, z Botafogo, z Leme
W ybucha polskich słów kwiaciarnia.
I grzmi po Rio de Janeiro
Zgiełkliw a, pstra, jak jarmark perski
I jak karnawał cariocański,
A w niej — ogrodnik, nie floreiro,
ttye jardineiro brasileiro.
Lecz nasz przyjaciel, p. Dziewierski.
O, Rio Barw! O, Colorio,
M ozajek migające żmiją
Na wielkim łuku A venidy!
O, Rio, kępo Atlantydy,
Cudem na globie ocalała
I trzymająca się lazuru
M a lta m i palm, linami lian,
Zębami wzgórzy i skał stromych!
Rio kolibrów wibrujących
Za oknem, w w ilię, mgławym lotem!
O, Rio nocy nieruchomych
I brzasków z rozpalonej miedzi,
Przezłacającej się w spiekotę! .
Kto cię wymyślił? Kto wybredził?
Chyba ocean swym bełkotem
W m ów ił cię brzegom łatwowiernym«
I wrzeźbił w ziemię cud bezmierny...
A inni mówią — i uwierzę —
Że to Stworzyciel, na spacerze,
Pijanym krokiem cię wytańczył,
Gubiąc po drodze palmy, skały,
M urzynów, kwiaty i upaty...
Błogosławiona eskapado!
Dziękuję, M uito obrigado
Za Rio i za wiersz wygnańczy.
(...)
-------
- Julian Tuwim [tradução anônima produzida pela Legação da República da Polônia no Brasil, em 1943]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013 // {O fragmento faz parte do acervo do Arquivo de Registros Novos em Varsóvia}.
- Julian Tuwim [tradução Henryk Siewierski]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
- Julian Tuwim [tradução Henryk Siewierski]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
§§
A LOCOMOTIVA
Já na estação a locomotiva,
Pesada e enorme, sua aflitiva
Óleo de oliva.
Arfa, ofega e fogo bufa,
Da sua pança que treme e rufa:
Uf, que calor!
Puf, que calor!
Uh, que calor!
Puh, que calor!
Já mal respira, quase suspira,
Vem o fogueiro e carvão lhe atira.
Tantos vagões a ela engatados!
De ferro e aço, grandes, pesados!
E há muita gente em cada vagão,
Um tem cavalos, outro um vacão.
E no terceiro, só barrigudos
Que vão comendo paios chorudos.
No quarto, viajam muitas bananas.
No quinto, sete harpas romanas.
No sexto, um canhão, que impressionante!
De rodas grandes, rodas
-gigantes!
Sétimo
– mesas e dez armários.
Oitavo
– ursos e dromedários.
No nono
– porcos gordos, cevados.
No vagão dez
– cem baús fechados.
Quantos vagões! Mais de quarenta!
E nem eu sei o que mais lá entra.
Mesmo que viessem uns mil atletas
E que comessem mil costeletas,
Nem que pusessem a força toda,
Não moveriam nem uma roda.
Pia o apito!
Silva o silvito!
Voa o vapor!
Rodas, andor!
Como tartaruga, primeiro lentinha,
Já mexe, chameja, com sono, na linha,
Puxa os vagões e torce
-se toda,
E roda que roda, vai roda após roda,
O passo acelera e corre depressa,
Já bate e com pressa, travessa a travessa.
Pra onde? Pra onde? Pra onde? Pra lá!
Prò porto, prò porto, prò porto, e já!
Por vales, por montes, por túneis, prò mar,
Depressa, depressa pra não se atrasar,
14
A trote atravessa, o compasso não troca,
Com um baque que bate, com um toque que toca.
Ligeiro artefacto rolando com tato,
Como uma bolinha, não ferro compacto,
Nem peça pesada, nem mera sucata,
Mas jogo, joguete, brinquedo de lata.
Mas de onde, mas como, porque corre e vai?
O que é que, o que é que, o que é que a atrai?
Que roda, que rola, que bufa, buf-buf?
É pelo vapor que a puxa, puf-puf!
Que vai da caldeira direto aos pistões,
E mexe as rodas com palpitações,
E correm, e empurram, e o comboio avança,
Já sopra com força o fumo que lança,
E batem as rodas e um toque retoca,
Com um baque que bate, com um toque que toca!…
**
LOKOMOTYWA
Stoi na stacji lokomotywa,
Ciężka, ogromna i pot z niej spływa:
Tłusta oliwa.
Stoi i sapie, dyszy i dmucha,
Żar z rozgrzanego jej brzucha bucha:
Buch
- jak gorąco!
Uch
- jak gorąco!
Puff
- jak gorąco!
Uff
- jak gorąco!
Już ledwo sapie, już ledwo zipie,
A jeszcze palacz węgiel w nią sypie.
Wagony do niej podoczepiali
Wielkie i ciężkie, z żelaza, stali,
I pełno ludzi w każdym wagonie,
A w jednym krowy, a w drugim konie,
A w trzecim siedzą same grubasy,
Siedzą i jedzą tłuste kiełbasy,
A czwarty wagon pełen bananów,
A w piątym stoi sześć fortepianów,
W szóstym armata
- o! jaka wielka!
Pod każdym kołem żelazna belka!
W siódmym dębowe stoły i szafy,
W ósmym słoń, niedźwiedź i dwie żyrafy,
W dziewiątym
- same tuczone świnie,
W dziesiątym
- kufry, paki i skrzynie.
A tych wagonów jest ze czterdzieści,
Sam nie wiem, co się w nich jeszcze mieści.
Lecz choćby przyszło tysiąc atletów
I każdy zjadłby tysiąc kotletów,
I każdy nie wiem jak się wytężał,
To nie udźwigną, taki to ciężar.
Nagle
- gwizd!
Nagle
- świst!
Para
- buch!
Koła
- w ruch!
Najpierw
- powoli
- jak żółw
– ociężale,
Ruszyła
- maszyna
- po szynach
- ospale,
Szarpnęła wagony i ciągnie z mozołem,
I kręci się, kręci się koło za kołem,
I biegu przyspiesza, i gna coraz prędzej,
I dudni, i stuka, łomoce i pędzi,
A dokąd? A dokąd? A dokąd? Na wprost!
Po torze, po torze, po torze, przez most,
Przez góry, przez tunel, przez pola, przez las,
I spieszy się, spieszy, by zdążyć na czas,
16
Do taktu turkoce i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to , tak to to, tak to to.
Gładko tak, lekko tak toczy się w dal,
Jak gdyby to była piłeczka, nie stal,
Nie ciężka maszyna, zziajana, zdyszana,
Lecz fraszka, igraszka, zabawka blaszana.
A skądże to, jakże to, czemu tak gna?
A co to to, co to to, kto to tak pcha,
Że pędzi, że wali, że bucha buch, buch?
To para gorąca wprawiła to w ruch,
To para, co z kotła rurami do tłoków,
A tłoki kołami ruszają z dwóch boków
I gnają, i pchają, i pociąg się toczy,
Bo para te tłoki wciąż tłoczy i tłoczy,
I koła turkocą, i puka, i stuka to:
Tak to to, tak to to, tak to to, tak to to!…
- Julian Tuwim, no livro "A Locomotiva". [tradução Gerardo Beltrán e José Carlos Dias; ilustrações
Paulo Galindro / revisão Conceição Candeias]. bilíngue Português-Polaco. Qual Albatroz, 2014.
§§
O ABECÊ
O abecê caiu da estante,
Levou um tombo tremendo,
Foi letra pra todo canto,
Estrepou-se que só vendo:
o I – ficou sem pinguinho,
no H – já era o tracinho,
o B – ‘spremeu as pancinhas,
o A – luxou as perninhas,
o O – feito um balão – pou!
O P até se assustou,
o T – está destelhado,
o L – é um U deitado,
o S – sem silhueta,
o pobre R – perneta,
o W – meio lelé:
eu pareço o M, né?
**
ABECADŁO
Abecadło z pieca spadło,
O ziemię się hukło,
Rozsypało się po kątach,
Strasznie się potłukło:
I - zgubiło kropeczkę,
H - złamało kładeczkę,
B - zbiło sobie brzuszki,
A - zwichnęło nóżki,
O - jak balon pękło,
aż się P przelękło,
T - daszek zgubiło,
L - do U wskoczyło,
S - się wyprostowało,
R - prawą nogę złamało,
W - stanęło do góry dnem
i udaje, że jest M.
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
O TITITI DAS AVES
A gansa e a marreca, vizinhas,
Reprocham os pés das galinhas.
A perua e a galinha, a sós,
Criticam a pata sem dó.
A galinha d’angola e a pata
Desancam a perua chata.
Outra pata quaquá se esgoela,
Essa gansa, ahn, gue guer dela?
A gansa na hora revida:
Pata beberrona, bandida.
Dona angola peita a perua:
Sua linguaruda, urubua.
Que rebuliço no quintal!
Tem pena voando geral...
**
PTASIE PLOTKI
Przyszła gąska do kaczuszki,
Obgadały kurze nóżki.
Do indyczki przyszła kurka,
Obgadały kacze piórka.
Przyszła kaczka do perliczki,
Obgadały dziób indyczki.
Kaczka kaczce wykwakała,
Co gęś o niej nagęgała.
Na to rzekła gęś, że kaczka
Jest złodziejka i pijaczka.
O indyczce zaś pantarka
Powiedziała, że plotkarka.
Teraz bójka wśród podwórka,
Że aż lecą barwne piórka.
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
SEU TRALALIŃSKI
Mora um cantor de fama insólita,
Tralisław Tralaliński, lá
Na comarca de Cantigópolis,
Centro, Avenida Felicińska.
Sua patroa
– Tralaloa,
Sua filhota
– Tralalota,
O seu filhote
– Tralalote,
Seu lindo cão
– o Tralalão.
Gatinho? Também tem gatinho,
Ele se chama Tralalinho,
E tem também a papagaia,
Engraçadona, a Tralalaia.
Todo dia, após o café,
A turma unida e bem alerta
Ensaia, em honra ao caro mestre,
Sua cantiga predileta.
Seu Tralisław, concentradíssimo,
Ergue a batuta
– tralaluta;
Calam
-se todos, e em uníssono
Então eis que a canção se escuta.
“Tralala trala tralala
Tralala tralala trala!”
Vejam que coro do barulho,
Enche seu Tralisław de orgulho.
Cantam bem no tom, tralalom,
E o mestre mesmo, alto e bom som,
Na bela cantiga se embala:
“Tralala tralala trala!”
Já na cozinha e na garagem
A cantoria quer passagem,
O canto não cessa um instante,
Já se ouvem na rua os passantes:
O motorista
– Tralalista,
A cozinheira
– Tralaleira,
Uma empregada
– Tralalada,
Um jornaleiro
– Tralaleiro,
Um engraxate
– Tralalate,
O policial
– Tralalal,
Um advogado
– Tralalado,
O geriatra
– Tralalatra,
Até o pobre camundongo,
O pequenino Tralalongo,
Muito embora tema o gatinho,
Aquele fofo Tralalinho,
Sentou
-se ali no seu cantito,
Um apertado tralalito,
E cantarola assim baixim:
“Tralala
– trala
– tralalim...”
**
O PANU TRALALINSKIM
Elżbiecie Wittlinównie
Julian Tuwim
W Śpiewowicach, pięknym mieście,
Na ulicy Wesolińskiej
Mieszka sobie słynny śpiewak,
Pan Tralisław Tralaliński.
Jego żona
- Tralalona,
Jego córka
- Tralalurka,
Jego synek
- Tralalinek,
Jego piesek
- Tralalesek.
No a kotek? Jest i kotek,
Kotek zwie się Tralalotek.
Oprócz tego jest papużka,
Bardzo śmieszna Tralaluszka.
Co dzień rano, po śniadaniu,
Zbiera się to zacne grono,
By powtórzyć na cześć mistrza
Jego piosnkę ulubioną.
Gdy podniesie pan Tralisław
Swą pałeczkę
-tralaleczkę,
Wszyscy milkną, a po chwili
Śpiewa cały chór piosneczkę:
„Trala trala tralalala
Tralalala trala trala!”
Tak to pana Tralisława
Jego świetny chór wychwala.
Wyśpiewują, tralalują,
A sam mistrz batutę ujął
I sam w śpiewie się rozpala:
„Trala trala tralalala!”
I już z kuchni, i z garażu
Słychać pieśń o gospodarzu,
Już śpiewają domownicy
I przechodnie na ulicy:
Jego szofer
- Tralalofer,
I kucharka
- Tralalarka,
Pokojówka
– Tralalówka,
I gazeciarz
- Tralaleciarz,
I sklepikarz
- Tralalikarz,
I policjant
- Tralalicjant,
I adwokat
- Tralalokat,
I pan doktor
– Tralaloktor,
Nawet mała myszka,
Szara Tralaliszka,
Choć się boi kotka,
Kotka Tralalotka,
Siadła sobie w kątku,
W ciemnym tralalątku,
I też piszczy cichuteńko:
„Trala trala tralaleńko…”
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
O ROUXINOL ATRASADO
A dona Rouxinol na acácia está aos prantos;
Voltaria pro jantar às nove, se tanto,
Seu Rouxinol, sempre ali na hora marcada,
Mas lá se vão as onze e seu Rouxinol – nada!
Esfriou a sopa de orvalho vesperal,
As moscas recheadas ao molho floral,
A borboleta no espeto p’ra petiscar,
A torta de vento com raio de luar.
Terá havido algo? Talvez assaltantes?
As peninhas, meu Deus, a voz de diamante?!
Inveja! Foi a tal cotovia, decerto!
As penas, menos mal, a voz – é um concerto!
De repente, seu Rouxinol: trina, saltita...
Onde o senhor estava? Eu aqui aflita!
E seu Rouxinol chilreia: “Perdão, docinho,
Tão linda a noite, que voltei a pé pro ninho!”
**
SPÓŹNIONY SŁOWIK
Płacze pani Słowikowa w gniazdku na akacji,
Bo pan Słowik przed dziewiątą miał być na kolacji,
Tak się godzin wyznaczonych pilnie zawsze trzyma,
A już jest po jedenastej — i Słowika nie ma!
Wszystko stygnie: zupka z muszek na wieczornej rosie,
Sześć komarów nadziewanych w konwaliowym sosie,
Motyl z rożna, przyprawiony gęstym cieniem z lasku,
A na deser — tort z wietrzyka w księżycowym blasku.
Może mu się co zdarzyło? Może go napadli?
Szare piórka oskubali, srebrny głosik skradli?
To przez zazdrość! To skowronek z bandą skowroniątek!
Piórka — głupstwo, bo odrosną, ale głos — majątek!
Nagle zjawia się pan Słowik, poświstuje, skacze...
Gdzieś ty latał? Gdzieś ty fruwał? Przecież ja tu płaczę!
A pan Słowik słodko ćwierka: "Wybacz, moje złoto,
Ale wieczór taki piękny, że szedłem piechotą!"
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
NEUSINHA EUZINHA
Tem uma certa Neusinha
Que chamam de Neusinha
-Euzinha,
Com ela é tudo
“Eu! Eu! Eu!”
Que prima donna, Deus meu!
Tudo ela só já conhece,
Tudo ela faz e acontece,
A escola, o livro, a mamãe
– balela
Pura e simples, pois tudinho é ela!
Não é uma sabe
-tudo,
De que serve então juízo, estudo?
Aprender
– não faz por onde,
Na hora ela não responde?
Mas pergunte a Neusinha na prova:
- Quanto é quatro mais quatro?
- Nove! Nove! - Dr. Oswaldo Cruz foi?
- Presidente! - Sete de setembro é?
- Tiradentes! - Come-se vatapá em?
- Belém! - E estudar, não convém?
- Nem vem!
Eu sei tudo tintim por tintim
E a sobremesa é toda pra mim,
Faço euzinha até um avião,
Comigo não tem perrengue não!
Quem vai aprender, e perguntar,
E ler, e descobrir, e errar,
Queimar pestana e toutiço
Sem que se precise disso! - Grande sabichona!
E a boboca de quem se escreveu? - Eu, eu!
**
ZOSIA SAMOSIA
Jest taka jedna Zosia,
Nazwano ją Zosia Samosia,
Bo wszystko
„Sama! sama! sama!”
Ważna mi dama!
Wszystko sama lepiej wie,
Wszystko sama robić chce,
Dla niej szkoła, książka, mama
Nic nie znaczą — wszystko sama!
Zjadła wszystkie rozumy,
Więc co jej po rozumie?
Uczyć się nie chce — bo po co,
Gdy sama wszystko umie?
A jak zapytać Zosi:
- Ile jest dwa i dwa?
- Osiem!
- A kto był Kopernik?
- Król!
- A co nam Śląsk daje?
- Sól!
- A gdzie leży Kraków?
- Nad Wartą!
- A uczyć się warto?
- Nie warto!
Bo ja sama wszystko wiem
I śniadanie sama zjem,
I samochód sama zrobię,
I z wszystkim poradzę sobie!
Kto by się tam uczył, pytał,
Dowiadywał się i czytał,
Kto by sobie głowę łamał,
Kiedy mogę sama, sama!
- Toś ty taka mądra dama?
A kto głupi jest?
- Ja sama!
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
ÓCULOS
O Sr. Hilário solta um grito gutural:
“Onde estão meus óculos de grau?”
Procura nas calças e no fraque perfeito
No sapato esquerdo e no sapato direito
Nos armários, deixa tudo remexido,
Apalpa roupão, apalpa vestido.
“Um escândalo (…) – (…) brada teatral –
Alguém roubou meus óculos de grau! “
Debaixo do sofá, em cima da cama,
Em todos os lugares! E bufa, e reclama!
Procura no forno e na boca da lareira,
No buraco do rato e no piano de madeira.
Já quer o chão despedaçar,
E decidiu a polícia chamar.
De repente, (...) no espelho se mira...
Não pode acreditar... parece mentira.
Lá estão eles! Sorri feliz!
Estavam todo tempo em seu próprio nariz
**
OKULARY
Biega, krzyczy pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
"Skandal! - krzyczy - nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília].
Babel Studio, 2013.
§§
ÓCULOS
Corre, o Sr. Hilário grita:
"Onde estão meus óculos?"
Procura na calça e no sobretudo
No sapato direito, no sapato esquerdo.
Revira tudo no guarda-roupa
Roupão amassado, casaco amassado.
"Escândalo!" - ele grita - inacreditável!
Alguém roubou meus óculos!
Olha debaixo do sofá, no sofá,
Ele olha em todos os lugares, bufando, ofegando!
Procura na lareira e na chaminé
No buraco do rato e no piano.
Quer arrombar o assoalho,
Começa a chamar a polícia.
De repente, olha para o espelho ...
Não querendo acreditar ... Ele olha novamente.
Acabou. Ele encontrou! Está com ele!
Ele os tem em seu próprio nariz.
**
OKULARY
Biega, krzyczy pan Hilary:
"Gdzie są moje okulary?"
Szuka w spodniach i w surducie,
W prawym bucie, w lewym bucie.
Wszystko w szafach poprzewracał,
Maca szlafrok, palto maca.
"Skandal! - krzyczy - nie do wiary!
Ktoś mi ukradł okulary!"
Pod kanapą, na kanapie,
Wszędzie szuka, parska, sapie!
Szuka w piecu i w kominie,
W mysiej dziurze i w pianinie.
Już podłogę chce odrywać,
Już policję zaczął wzywać.
Nagle zerknął do lusterka...
Nie chce wierzyć... Znowu zerka.
Znalazł! Są! Okazało się,
Że je ma na własnym nosie.
- Julian Tuwin [tradução Ulisses Iarochinski]. In: IAROCHINSKI, Ulisses. Tuwin: O poeta polaco das crianças.Iarochinski, 17.11.2018.
****
- Julian Tuwim, no livro "A Locomotiva". [tradução Gerardo Beltrán e José Carlos Dias; ilustrações Paulo Galindro / revisão Conceição Candeias]. bilíngue Português-Polaco. Qual Albatroz, 2014.
O ABECÊ
O abecê caiu da estante,
Levou um tombo tremendo,
Foi letra pra todo canto,
Estrepou-se que só vendo:
o I – ficou sem pinguinho,
no H – já era o tracinho,
o B – ‘spremeu as pancinhas,
o A – luxou as perninhas,
o O – feito um balão – pou!
O P até se assustou,
o T – está destelhado,
o L – é um U deitado,
o S – sem silhueta,
o pobre R – perneta,
o W – meio lelé:
eu pareço o M, né?
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
§§
O TITITI DAS AVES
A gansa e a marreca, vizinhas,
Reprocham os pés das galinhas.
A perua e a galinha, a sós,
Criticam a pata sem dó.
A galinha d’angola e a pata
Desancam a perua chata.
Outra pata quaquá se esgoela,
Essa gansa, ahn, gue guer dela?
A gansa na hora revida:
Pata beberrona, bandida.
Dona angola peita a perua:
Sua linguaruda, urubua.
Que rebuliço no quintal!
Tem pena voando geral...
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
§§
SEU TRALALIŃSKI
Mora um cantor de fama insólita,
Tralisław Tralaliński, lá
Na comarca de Cantigópolis,
Centro, Avenida Felicińska.
Sua patroa – Tralaloa,
Sua filhota – Tralalota,
O seu filhote – Tralalote,
Seu lindo cão – o Tralalão.
Gatinho? Também tem gatinho,
Ele se chama Tralalinho,
E tem também a papagaia,
Engraçadona, a Tralalaia.
Todo dia, após o café,
A turma unida e bem alerta
Ensaia, em honra ao caro mestre,
Sua cantiga predileta.
Seu Tralisław, concentradíssimo,
Ergue a batuta – tralaluta;
Calam-se todos, e em uníssono
Então eis que a canção se escuta.
“Tralala trala tralala
Tralala tralala trala!”
Vejam que coro do barulho,
Enche seu Tralisław de orgulho.
Cantam bem no tom, tralalom,
E o mestre mesmo, alto e bom som,
Na bela cantiga se embala:
“Tralala tralala trala!”
Já na cozinha e na garagem
A cantoria quer passagem,
O canto não cessa um instante,
Já se ouvem na rua os passantes:
O motorista – Tralalista,
A cozinheira – Tralaleira,
Uma empregada – Tralalada,
Um jornaleiro – Tralaleiro,
Um engraxate – Tralalate,
O policial – Tralalal,
Um advogado – Tralalado,
O geriatra – Tralalatra,
Até o pobre camundongo,
O pequenino Tralalongo,
Muito embora tema o gatinho,
Aquele fofo Tralalinho,
Sentou-se ali no seu cantito,
Um apertado tralalito,
E cantarola assim baixim:
“Tralala – trala – tralalim...”
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
§§
O ROUXINOL ATRASADO
A dona Rouxinol na acácia está aos prantos;
Voltaria pro jantar às nove, se tanto,
Seu Rouxinol, sempre ali na hora marcada,
Mas lá se vão as onze e seu Rouxinol – nada!
Esfriou a sopa de orvalho vesperal,
As moscas recheadas ao molho floral,
A borboleta no espeto p’ra petiscar,
A torta de vento com raio de luar.
Terá havido algo? Talvez assaltantes?
As peninhas, meu Deus, a voz de diamante?!
Inveja! Foi a tal cotovia, decerto!
As penas, menos mal, a voz – é um concerto!
De repente, seu Rouxinol: trina, saltita...
Onde o senhor estava? Eu aqui aflita!
E seu Rouxinol chilreia: “Perdão, docinho,
Tão linda a noite, que voltei a pé pro ninho!”
- Julian Tuwim [tradução Marcelo Paiva de Souza]. In: 'TUwim' [idealização e direção de produção Agnieszka Drewno; produção Babel Studio e Embaixada da República da Polônia em Brasília]. Babel Studio, 2013.
§§
NEUSINHA EUZINHA
Tem uma certa Neusinha
Que chamam de Neusinha-Euzinha,
Com ela é tudo
“Eu! Eu! Eu!”
Que prima donna, Deus meu!
Tudo ela só já conhece,
Tudo ela faz e acontece,
A escola, o livro, a mamãe – balela
Pura e simples, pois tudinho é ela!
Não é uma sabe-tudo,
De que serve então juízo, estudo?
Aprender – não faz por onde,
Na hora ela não responde?
Mas pergunte a Neusinha na prova:
- Quanto é quatro mais quatro?
- Nove! Nove!
- Dr. Oswaldo Cruz foi?
- Presidente!
- Sete de setembro é?
- Tiradentes!
- Come-se vatapá em?
- Belém!
- E estudar, não convém?
- Nem vem!
Eu sei tudo tintim por tintim
E a sobremesa é toda pra mim,
Faço euzinha até um avião,
Comigo não tem perrengue não!
Quem vai aprender, e perguntar,
E ler, e descobrir, e errar,
Queimar pestana e toutiço
Sem que se precise disso!
- Grande sabichona!
E a boboca de quem se escreveu?
- Eu, eu!